na zbrojach nieśli, na tunikach,
za krucjatami stała chciwość,
żądza morderstwa, buta, pycha.
Często spod papieskiego tronu,
dobiegał płacz i krzyk poganów,
dym krążył znad spalonych domów
w niemym błaganiu szept kurhanów.
Na ustach nieśli Słowo Boże,
chociaż kamienne mieli serca,
na mieczach krew i łzy, pożogę,
krzewili chaos i udrękę.
Nie było wiary w nich gdy Mieszka,
na wskroś zimnymi dłońmi chrzcili,
tylko na twarzach rys szyderstwa,
wyzierająca z oczu kpina.
Lecz było słychać tętęnt koni,
Rycerstwo Polskie wzrosło w siłę,
jechali wolno, srebrne zbroje,
w lipcowym słońcu dumnie lśniły.
W czeremchach wiatr listkami ruszał,
Bogurodzicę pieśń śpiewali,
Grunwald odgłosem Bitwy huczał,
nad borem krążył Orzeł Biały.
Nie było wiary w nich gdy świętym,
przymierze zbrodni nazywali,
nie mieli Boga nigdy w sercu
tylko pogardę i nienawiść.
Nazwali siebie nadczłowiekiem,
żądając władzy ponad światem
lecz nie umieli być kimś więcej,
niźli oprawcą, niźli katem.
Ilekroć Miłość zabijali,
tyle się razy odradzała,
ilekroć wiarę podeptali,
tyle na nowo rozkwitała.
Nie było wiary w nich gdy dzieci,
rodziny prowadzili całe,
do zwanych łaźnią komór śmierci
po czym palili martwe ciała.
I jak przed laty, przed wiekami,
znów chcieli zgładzić Polski Naród,
i tak jak zawsze nie zdołali,
bo w nas Bóg, Honor i Odwaga.
A gdy w Markowej na poddaszu
Żydzi o życie ich błagali
to oni wtedy tak jak zawsze,
bez sumień byli i bez wiary.
Nie było wiary w nich gdy Ulmów
z siedmiorgiem dzieci rozstrzelali,
tylko w okrutnych oczach, próżnych,
błysk satysfakcji i pogardy.
Josef Mengele i uczniowie,
co rusz sprawdzali w zwyrodnieniu
ile wytrzymać człowiek może,
bólu, poniżeń i cierpienia.
A jako naród o to dbali,
by tych co krew na rękach mieli,
traktować zawsze z honorami,
choć co to honor nie wiedzieli.
Nie było wiary w nich gdy nord stream,
jeden i drugi budowali,
tylko odwieczna wrogość Polsce,
i niespełniona żądza władzy.
W prawie lubują się co krzywdy
i każdą zbrodnię uzasadni
kłamstwu chcą nadać rangę prawdy,
a prawdę szargać mając za nic.
A kiedy słyszą gdy o Polsce,
ktoś mówi z dumą i miłością,
po ustach uśmiech im się błąka
z mieszanką wzgardy i wściekłości.
Nie mieli wiary, no bo przecież,
człowiek co Boga w swym sercu ma
drugiemu nigdy, nigdy w świecie,
by nie wyrządził aż tyle zła.