Zanim zacznę od nowa,
musi nastąpić mój koniec.
Przejdę tę całą drogę,
wpierw jako pionek i goniec.
Potem z wieży wysokiej,
będę spoglądał na świat,
może przez setki tysięcy,
może przez miliony lat.
Wyjdę świetlisty jak pulsar,
na drogę utkaną z gwiazd.
Pójdę, popłynę, polecę,
jak ptaki ze swoich gniazd.
Poszukam swojego tronu,
odnajdę, zasiądę w nim.
Król szachownicy kosmosu,
aktor, widz, smutny mim.
I jak pył się rozwieję,
gdy przyjdzie już na to czas,
w klejnotów małe drobinki,
wirując wciąż wokół Was.