Nad rzekę Skarbie, nad Poniczankę,
wejdziemy w fale srebrzystozłote,
skrzące się słońcem, skrzące tęsknotą.
lekko pociągnę ciebie w głębinę,
pośród grążeli będziemy płynąć.
Nadzy i skryci przed całym światem,
spójrz kryształową widać komnatę,
w środku mam łoże z przędzy utkane,
połóż się proszę, połóż się na nim.
Wolno splatają się nasze dłonie,
a miłość tańczy purpurą płonie,
...Rusałko moja słyszysz jak serce,
jedno drugiemu bije w podzięce?
Tak lecz nie wstawaj pozwól kochany,
następną rozkosz zbudzić ustami,
pieszczotą lekką, śmiałą i mokrą,
upoić wargi drżącą słodkością.
...Ach mój kochany... i pozwól proszę,
by ciepłe fale w górę nas wzniosły,
(ktoś Poniczanką w tym czasie płynął,
ujrzał przed sobą chłopca z dziewczyną)
Miała sukienkę niebiesko-białą
jakby z tajemnej przędzy utkaną,
on zaś koszulę szarą lecz prostą
w kaczeńce zdobną i w wodorosty.
Uniósł ją lekko, kręcił ochoczo,
a jej figlarne śmiały się oczy,
odwrócił głowę pływak na chwilę,
spojrzał się lecz tam ich już nie było.
spokojne fale o brzeg muskały,
dokoła ptaki sennie ćwierkały.
...Na ganku wolno świece płonęły
pocałowali się i objęli,
piosenki, niosło się ciche brzmienie
a z nią jęk słodki albo westchnienie.



















