Kryształowo czysty oddech,
mknąc na chmurze łapię go,
żagiel z przeciwności losu,
jestem dobrem! Gonię zło!
Z mrocznych pragnień płaszcz utkany,
wbija kolce, skórę tnie,
pogodziłem się już z nimi,
kocham je, są częścią mnie.
Tam w oddali chwila próby:
Pożreć plagę, wchłonąć mrok!
Lejce z ognia parzą w dłonie,
gdy przyśpieszam gubiąc trop.
Dzisiaj dobro jest odwrotne,
oto niszczę, wznosząc miecz,
to co podłe, wstrętne, niskie,
tnę brzeszczotem, tryska krew!
Czarna, gęsta, lepka mazia,
potokami leje się,
po bezkształtnej masie krzywdy...
Nikt cię nie chce! Znikaj! Precz!
Dola jednak bywa różna,
zmienia się jak noc i dzień,
dzisiaj szklanka bywa próżna,
jutro pełna - dobrze wiem.
Chcę odebrać ludzką krzywdę,
i wyrzucić w niebyt ją,
zniszczyć, stłamsić, poszatkować!
Dookoła głosy drwią...
Ludzkie plemię się naśmiewa,
mam to już głęboko gdzieś
- każdy swoją pieśń dziś śpiewa:
Żryj robaki! Wsuwaj śnieg!
Oplatały macki głodu mego dziada
- niemal zdechł,
w Buchenwaldu śmierci źródle…
Płynie we mnie jego krew...
Obowiązki mam dziś polskie,
misja trudna, dobrze wiem.
Na krawędzi świat wciąż stoi
dosyć mocno kiwa się.
Kogo słuchać? Z kim przystawać?
Kto jest dobry? A kto nie?
Mediów, wieszczków kanonada,
jak masz myśleć uczy Cię.
Nie daj się dobry człowieku,
bądź wciąż sobą, staraj się,
bo istota dla istoty tu powstała...
Carpe diem!
Żyj tak, aby dawać z siebie,
by zostawić jakiś ślad,
że atomy nie bez sensu
ułożyły słowo JA.
Mówią: nieśmiertelność w niebie,
ja wciąż w chmurach,
szukam
jej.
Ta figluje dookoła,
tu i teraz,
dzień za
dniem.
14 maja 2025
Wiersz ten napisałem :-) dla siebie w swoje 46 urodziny.
















