Spadają liście, zapalam znicz.
Ze szpuli rozwijam wspomnień nić.
Tyle było śmiechu, tyle dobrych chwil...
Dzisiaj momentami ze smutku bym wył.
Kielichy żalu są stare jak ja.
Wychylę je za was, dziś w nocy.
Do dna!
Chciałbym zabrać wszystkim,
prawo do ich łez,
żebym widział tylko
jak ludzie śmieją się.
To jednak niemożliwy i
samolubny akt,
dowód naiwności,
podróży po mych snach.
Rozmawiam tam z duszami,
a one mówią mi,
bym czasu już nie trwonił,
nie tracił tylu chwil,
bo one są bezcenne
jak miłość, przyjaźń, cel,
poruszam się powoli
w krainie pełnej mgieł.
Czy to już są zaświaty,
czy dalej tylko sen?
Charon płynie na łodzi,
Hadesa słyszę śmiech,
Ozyrys patrzy na mnie,
lecz ja nie lękam się.
Poznałem też Welesa,
co o mnie wszystko wie.
Dostaną mnie na własność
ale jeszcze nie dziś.
Wiatr znowu mocniej dmuchnął,
zerwał kolejny liść.
A ja już się ocknąłem,
wśród grobów stoję sam,
leżycie tu spokojnie,
ciepła Wam trochę dam...
Łzy ciepłe tu zostawię,
gorących ogni moc.
A kiedyś tu przybędę
odziany w wieczną noc...
1 listopada 2025

















