bo to co siedzi we mnie jest jak skażenie,
długo z tym wierszem zwlekałem
dzień za dniem mijały, czego się bałem?
Bać się nie miałem czego, to fakt
lecz ostatnio sam po oceanie latałem jak ten ptak
A Ty byłaś jak małe drzewko po środku wielkiej wody,
zdyszany latałem, bo życie podkładało mi kłody.
Bez Ciebie bym spadł i zatonął we łzach
bo moje życie jedynie miało sens w nocnych snach.
Leciałem już długo, zdyszany życiową podróżą
daleko było do lądu, uciekałem przed burzą...
Naglę zobaczyłem drzewko, małe ale potężne
Wyciągnęło do mnie gałązkę, gdy skrzydła były ciężkie.
Za to prześlicznie dziękuję, bo byłem w tarapatach,
zatonął bym w morzu i wypłynął po latach.