Choć wiele drzew, słońce wciąż świeci
Idę szybko by zdążyć w czas
Popatrzeć na przeciętności dzieci
W dłoni swą trzymam smycz i kaganiec
Dla mnie przeciętnie przygotowane
Jednak wolałem podjąć ten taniec
I ponad przeciętną wyruszyć w nieznane
Przywary ograniczenia noszę ze sobą
By w całej przeciętnej ławicy
Wśród standardu i osób pozostać osobą
Drzewa nie dostrzegą różnicy
Czasem wyciąga gałąź krzak mały
Pragnąc podążyć mym krokiem
Inni na to nie dają pochwały
Patrząc przeciętnym wzrokiem
I mówią wciąż idź przeciętnym śladem
Być wyżej od wyższych złym jest przykładem
Już stając na brzegu patrzę z daleka
Z kogo naprawdę jest dziś kaleka