Prosta mała mieścina,
jakiś kościół ruina,
jakieś kwiaty pachnące,
gdzieś w zieleni tonące.
W małym parku w zieleni,
tysiąc barw się mieni,
złote słońce ozłaca,
barwą piękną wzbogaca.
I gdyś smutny strapiony,
wejdź w ten park ozłocony,
wówczas wszystko cię minie,
wspomnisz dobre jej imię.
Czy pamiętasz mój drogi,
gdyś przestąpił jej progi?
wówczas dzień był pogodny,
waszym sercom tak godny.
No i pierwsza przechadzka,
w małym parku podmiejskim,
uścisk rączek mocniejszy,
i rytm serca głośniejszy.
Drzewa cicho szumiały,
swoją piosnkę śpiewały,
słowa chłopca słyszały,
gdy tak mówił swej małej.
O najdroższa dziewczyno!
wkrótce chwile te miną,
pozwól spojrzeć w twe oczy,
dotknąć jasnych warkoczy.
Serce moje zadrżało,
gdym całował nieśmiało,
dla mnie zawsze najsłodsze,
twoje usta najdroższe.
Ale księżyc już blady,
wszedł między plejady,
żegnał chłopiec dziewczynę,
swą najmilszą jedyną.
Jan Wieteska