napełnić się halucynacjami
ale czy świat
chciał?
tłok na ulicach za mały, zimy za lekkie,
wiosny za ciepłe. potem ciężkie sny, pot,
zła krew i ręce mniej spokojne.
szło to po cichu i z hukiem ogromnym,
długim jak stąd do
myślę, że przedwcześnie wróciłeś do ziemi. położyłeś się w grobie,
który wołał, całkiem już wył:
bądź dzikim zwierzęciem,
ale na uwięzi.
wszystko starło się z szyb źrenic,
uniósł się pył twoich światów rozbitych
i tylko ty nie tańczysz,
ale czy nie tańczysz?
nic ponad czucie i deszcze jońskie.
gdy wrzące strumyki na plecach, na wargach,
gdy dotykają, ponad jesienią czteromiesięczną,
tęsknota kołuje i
nie chce kołować.