nakładają makijaż pośmiertny
pod białym całunem ślady
istnień po fakcie znikają
za śnieżną kurtyną
moc tropów w antrakcie
nie ma komu klaskać
nie będzie też bisów
jak negatyw mróz odbity
wystrzałem w drzewa porozdzierane
aż przybyłe ze wschodu chmary
gawronów skwirzą nad ranem
zmieszane z półtonów
interludium blanche carte`
pomiędzy jesienią a zimą
a` la Vivaldi, wenecki czart
czując rytmy biologii
po kolana brnę w zasłuchanie
zapadam się wstaję ponownie
gotowy do drogi w nieznane
2010