ratuję świat przed śniadaniem
niszczę kometę strachu
co zwątpienie z ogona skrzy
w drodze do pracy
kobieta gwałcona przez los
zakuwam czasu bandytę
wyrzucam w kosmos
własnej kieszeni
w robocie zoo
stado małp żab
tygrysów słoni
buraków i marchwi
zjadam błoto na lunch
po obiedzie w domu
zażegnuję wojnie
na miecze docinków
wybuchowi bombie
swoich absurdów
problemowi głodu
w swoim ciele
i morowej zarazie
swoich wykrętów
przed spaniem pomyślę
tak sennie jeszcze
"Jestem bohaterem"