białe czaple
rozłożyste pióropusze skrzydeł
gotowych do lotu
ku wiosennym godom
na wielkich rozlewiskach
dymy tkane w kominach
snują się w górę
pomiędzy minus dwadzieścia a piętnaście
polana w kominku mienią się złotym ogniem
dając przytulne ciepło stopom
białe czapy śniegu nawisy
zsuwają się leniwie
z gałęzi stuletnich jodeł
wiatr zadziwiony uchyla senną powiekę
na spotkanie z kozicami
strażniczkami Tatr