U kresu dnia powoli i z wielkim trudem napływa
mrok.
Zajmuje mój świat. Zapełnia widok z moich okien.
Jak armia zdobywa zamek.
Gramoli się mozolnie, żołnierz po żołnierzu.
Napiera ciszą na drzwi mojej warowni.
Spokojem obrzuca mury mego domu.
Nie zważa na straty, bo wie że wygra,
jak zawsze.
Chyłkiem przerzuca kotwicę snu za moje ramię.
Przegrałem.
Znowu mój dom napełnia armia cieni.
Napełnia mrok.