Który krócej wytrzyma w milczeniu
Przegranym będzie ten, któremu
Środowisko zagrozi sumieniu
Teraz w belgijskim zamku oceniam swój czas
Stopień mojego rozsądku w parze z moją wolnością
Myśląc o moralności
Popełniając samobójstwo z dostojnością
Widząc nigdy nie odkryte miejsca
Gdzie nawet kwiat nie buntuje się przeciw własnemu korzeniu
Głoś Hanka Snowa z patefonu jest taki słodki
A horyzont jest tylko kolejnym punktem nieskończoności
Tam z kolejnym papierosem na balkonie
Patrzę na pannę Amandę ze swym nowym gościem
Ona siedzi na jego klatce piersiowej
A święty filozof, który przyjął święcenia
Nawołując do platonicznej miłości
Z przyczepioną aureolą na głową
Pisze coś w rodzaju
Usprawiedliwienia dla własnej bezsilności