myślami spalam tożsamość
nieukrywanych pojęć
przypisanych oprawcy mych tchnień
w kruszce irracjonalnej chęci
skakania po nierównych podestach
pogniecione słowa trzymam w kieszeni
kiedyś spadnie na nie chwila
by wyjąć w tej jednej sekundzie
przeszukując je co do ostatniej
gdzie świstek papieru niczym paragon spoczywa
bezużyteczny dowód rutynowej tułaczki
dowód
na ścięcie głów abstrakcyjnych przez kata
w szarym stroju z powyrywanymi guzikami
to jego wina za brak szyku
mordercy z klasą handlarza ludźmi
panów
którzy wyrównują podesty
złudzeniami optycznymi