w zacięciu białej chwili
osuniesz powieki o 23:30
samotnej niedzieli
nad brzegiem fioletowego morza
zamarzysz o ciszy
przemijaniu
na wieczność oddaniu
zgasisz zamknięte powieki
świecę ugasisz nie płomień
i cieniem czerwonego brzegu
uciekniesz
zimnym lasem płomieni
buszem duchów i cieni