Nienawistne, głupie słowa.
Można czasem przymknąć oko,
Że u kogoś pod opoką
Żółć i złość zatruwa jaźnię.
Lecz do czasu tylko, błaźnie.
Gdy ujada ktoś w malignie,
Jak pies szczeka, że w ojczyźnie
Hitlerowski mamy rząd
Aż sam prosi się pod sąd.
Po stwierdzeniu tak ciekawem
Jesteś, błaźnie, poza prawem.
I powiedzieć mogę wszystko
na twe, błaźnie, pośmiewisko.
A więc powiem. Będzie błazen
Sądzić błazna poza prawem.
I wykaże konkurencji
Zawodową indolencję.
Hitlerowski rząd się śni?
I to, błaźnie, mówisz ty?
To ty chciałeś rządzić krajem
Batem, knutem i nahajem.
Ale ci się nie udało.
Spartoliłeś sprawę całą.
Potem chciałeś siąść na tronie
Z berłem w ręku i w koronie.
I znów nic nie wyszło z tego.
Boś jest błazen do niczego.
Ty pasujesz do pałacu,
Marny błaźnie i pajacu,
Jak kapusta do szampana.
Jak gumiaki do kankana.
Powiem w oczy ci wyraźnie
Ty złośliwy, mały błaźnie,
Który nawet nie da rady
Swych zawiązać sznurowadeł,
Że w ogóle jesteś krótki.
Słaby jesteś i malutki.
Pleciesz w kółko jakieś bzdury.
Niby błazen. A ponury.
I do tego, z pianą w mordzie
Jesteś wodzem tępej hordzie.
Popłuczynom ciemnogrodu
I zakale dla narodu.
No, nie tak pracuje błazen.
Dobry błazen, w każdym razie.
Kpi z głupoty i żartuje
A nie jadem wokół pluje.
I nie gada bzdur od rzeczy.
Nie nadyma się. Nie skrzeczy.
Jesteś błaznem z piekła rodem,
Który gardzi swym narodem.
To rozumiem. To jest głupstwo.
Lecz skąd takie samolubstwo
Ci się zagnieździło w głowie?
Boś jest błaznem narodowym?
To dorośnij do tej roli,
Bo mnie już żołądek boli,
Kiedy widzę jak się meczysz,
Żeby w kółko pleść nonsensy.
Hitlerowcy, bolszewiki
Jacyś zdrajcy, sprzedawczyki
I tak ciągle śpiewka wraca.
Deja vu mam? Czy mam kaca?
Teraz krótko podsumuję.
Do swej roli. Nie pasujesz.
Grzegorz Stańczyk - Miarkowski
2012