Zrodziła się z niczego,
z powietrza, z zapachu lilii za oknem,
z babiego lata tańczącego na drzewach
z czarną mambą,
bujanego na źdźble trawy
tam i z powrotem, tam i z powrotem,
tam i z powrotem...
aż z tego bujania wybujała się miłość.
Miłość źdźbła trawy do babiego lata
(niekoniecznie odwzajemniona).
Źdźbło rzekło: - zabujałem się.
Babie lato na to: - bujaj się.
I urwała mi się myśl, jak pies z łańcucha,
i wymknęła się otwartym oknem.
Teraz bryka sobie po łąkach,
błąka po lasach i opłotkach,
i żadne wabiki nie są w stanie jej tutaj zwabić.
Nie pozostaje nic, jak tylko czekać,
aż się wyszumi, wybryka
i zmęczona padnie znowu plackiem
na poduszkę
tuż przy mojej głowie.
7 lutego 2014