Gdzie bulwarowe namiętności skraplają się
Chłodnym,październikowym deszczem.
Patrzę na Twoje milczenie.
Tak czule rzeźbisz nim czas.
Na stole resztki wczorajszego wina
I nasz wieczorny pośpiech
Rozścielony atłasem pożądania.
I nawet świeczka tli się jeszcze.
Pomyślałem o Nas.
Kłamię,myślę o Nas cały czas.
I wtedy gdy Cię nie ma
I wtedy,gdy jesteś bliżej niż myślisz...
Nikłe światło półmroku
Dogasa miedzy Twymi udami.
Leniwie ześlizguje się
Po twych piersiach,kwartetem wzruszeń
Zaczynam robić się nawet o to zazdrosny.
Dookoła nas cisza skomla o kolejną arie.
A My,zaciśnięci w trwaniu jak nigdy,cichym snem.
Jak nigdy spokojni.
Szczęśliwi,jak nigdy....