Była jakaś piąta nad ranem,<br />
Zaparzyłam kawę,<br />
Moje nagie ciało zostało przeszyte chłodem,<br />
A obłok parującej kofeiny<br />
Rozbudził mnie na dobre.<br />
<br />
Nocna lampka <br />
Tliła się jak płomień dogorywającej świecy,<br />
Ciało pokryła chropowatość,<br />
Nie czułam już zimna.<br />
<br />
Ujęłam węgiel w dłoń,<br />
Wydostałam papier z pod <br />
Sterty twoich portretów,<br />
Kartek,które były puste.<br />
<br />
Zaczęłam kreślić twoją duszę ,<br />
Okazało się,że kartka jest<br />
Nadal nieskazitelnie biała...<br />
<br />
Jej biel,<br />
Jej chłód,<br />
Jej ostrość,<br />
Jej idealność,<br />
Do obrzydzenia przypomina ciebie.