I nagle zrozumiałem,jak bardzo jestem ubogi w człowieczeństwo...
Na tej kartce,przed moimi oczami malowała się absolutna cisza.
To ja krzyczałem tą ciszą.
Krzyczałem bielą,krzyczałem szaleństwem niezrozumienia.
Zacząłem kreślić jakieś litery.
Coś,cokolwiek byle by nie trwać więcej w tej złośliwej agonii.
Przeraźliwa jest ta pustka we mnie.
Wszystko co piszę wydaje mi się-Nie ! To jest beznadziejne !
Z minuty na minutę przelewała się we mnie ta ciecz niezadowolenia.
Marginalnie acz stanowczo,pochwyciłem kubek wody.
Próbowałem oszukać żołądek,oszukać siebie.
Tylko po co ?
Że jeszcze niby stać mnie jeszcze na wzniosłość ?
A... N....O....N.....I.....M......
Wystukałem bez pośpiechu na zakurzonej klawiaturze swojego laptopa.
I niby co to miało oznaczać ?
Że wrzucę w sieć kolejny niepodpisany wiersz ?Przecież podpisany,wiadomo ze to ja.
Nie chcę tylko by wiersz był mentalnie pusty.
Wyzuty z wszelkiej formy nostalgii czy zadumy.
Nie chcę być przesiąknięty wszechobecnym bezsensem ! Nie chcę być anonimowy.
Podobno zawsze jest jakieś wyjście
Tak,zawsze jest jakieś wyjście.
I wtedy,jakiś fragment z mojego dzieciństwa.
Jakieś wspomnienie uparcie czepiło się mnie.
Lato,spacer z matką za rękę.Cisza....
Wtedy jeszcze nie rozumiałem dźwięków.
A dla świata byłem anonimowy.
Tupałem w malutkich buciczkach ciągnąc za sobą plastikowa wywrotkę na lnianym sznurku...
Chodziliśmy z mamą nad rzekę,gdzie bujnie na skarpach kwitły mlecze.
Wystukuję kolejne litery malując nimi obrazy moich dziecięcych wspomnień.
Co kilka linijek wracam by coś poprawić,ulepszyć.
Ale jak można ingerować w przeszłość ?
Resztami sił dobijam do końca kolejnych linijek.
Jeszcze kilka drobnych poprawek i wcisnę "ENTER"
Wrzucę wiersz do internetu,gdzie będzie się tułał
od komputera do komputera szukając odpoczynku w czyichś folderach.
Konsumpcja ma to do siebie,że może się zapętlać w nieskończoność.
Ja na szczęście,skończyłem kolejny tekst...