Czułym spojrzeniem
Usidlisz bo tak wolisz
Jak ja ciebie
Nie musisz walczyć o uczucia
Możesz być kim chcesz
Ważką na ramieniu
Albo jak pies
Hej baby baby baby
Hej baby baby baby
Hej baby baby baby
Czy rozumiesz mnie?
Gdy gryzą nas wspomnienia
I umykają myśli
Zastygasz tak w bezruchu
Wśród żółtych liści
Nasączasz wargi kawą
Cierpkim smakiem
Pląsasz językiem drżącym
Zwijając w haczyk
Hej baby baby baby
Hej baby baby baby
Hej baby baby baby
Czy rozumiesz mnie?
Na umór chcesz się kochać
Drapać za uchem
Bawić się kąsać
Jeździć kłusem
Lubisz być całkiem miła
I ja też
Biegamy wkoło siebie
Gdy pada deszcz
Dopisałam do wierszyka kolejne zwrotki.
Wzięłam pod uwagę sugestię Joro.
Ale największym niedopełnieniem moim było, że nic nie napisałam w wierszu o żółtym liściu ani o jego rodzinie, dlatego próbując zrehabilitować się więc nadrabiam ten karygodny błąd.
Miłość do żółtego liścia jest miłością platoniczną podszyta patologią.
Marzę jedynie, aby jego pąsowy wyraz twarzy zmienił się w małego rogalika, bo o dużym nawet nie śmiem marzyć.
Kochajmy gamonie.
Na koniec wierszyka dodaję linka do wersji rozbudowanej
Hej baby baby baby sound grunge poem Tina Landryna
https://www.youtube.com/watch?v=DmSEEvzCABE&feature=youtu.be