Tina_Landryna
Dołączył:2011-01-20 20:54:01
Miasto:landrynkowe
Wiek:brak
Średnia ocen: 7
Głosów: 11
Komentarzy: 4
Śladami metamorfozy kroczyłam w niebyt swojego jestestwa. Zamierałam na chwilę, by po chwili powstawać z kolan, ale to nie było najważniejsze. Stawałam się silna i ociosana. Młodzieńczy zapał zamieniałam na doświadczenie. Już nie musiałam się buntować, ani nieposkromiona mocą wywoływać kataklizmy i burze. Starałam się być dla siebie promotorką i inicjatorką działań. Nie potrzebowałam bodźców, na które nie mogłam się otworzyć, ani nie chciałam. Zmiana we mnie narastała jedynie stopniowo i wszystkim małym uszczerbkom przyglądałam się. We wnętrzu krateru jakim była wyobraźnia wnikałam coraz głębiej w labirynty, nierozpoznane halucynacje na jawie. W mgnieniu oka mogłam być księżniczką, gwiazdą innym razem kloszardką. Niepokoje, które mną rozporządzały wydawały różne odgłosy od niskich po wysokie. Nie było we mnie ani zła ani dobra, tak jakbym wchodziła kolejnymi etapami w stan nirwany i niebytu. Jakieś koegzystencji niewyrażalną mocą, która była silniejsza ode mnie. Wyobraźnia wiele razy płatała figla, ale ja mogłam być i stawać się powoli w niej. Nie biegłam szybko ani wolno. Także nie stałam w miejscu. Parowałam i wybuchałam. Nie było w tym nic biernego, ani fajerwerków ani przygody. Mogłam być sobą. Bo tak naprawdę w życiu o to chodzi, aby być, gdy nawet z zewnątrz przychodzi bez formie i nieład. Wystarczy wtedy usiąść z bratnią duszą i wsłuchać się w siebie i nią. Czasami jest tak, że bratnia dusza jest w tym samym jestestwie, wtedy już może nastąpić spójna i niezależna radość cieszenia się wpływaniem na siebie. Jakbym widziała cię z boku, pewnego razu powiedziałam. Ale ty nie jesteś moja przyjaciółką. Nie jestem odpowiedziałaś. Jakże mocno chciałabym abyś była.
W mieście, w którym kalejdoskop serpentyn porozrzucanych gaśnie odnajdę kiedyś bratnią duszę, która przestanie oceniać. Już nigdy wtedy nie będę sama.
Samotnię przecież można pokochać, ona doprowadza do stanu wyziębienia. Tam w dali czekasz na mnie. Już nie będziemy się bawić, lecz patrzeć na siebie zmarznięci jak sople lodu.