Pół Bóg pół człowiek
choć ziemia go już przykryła
pamiętam te czarne oczy
jakby jego matka zbłądziwszy
romskie mu korzenie dała...
kobiety go wabiły niczym światło ćmę
on zaś jak posąg niewzruszony
jak stal obleczona w jedwab
głuchy na pokusy
pamiętam...
mył się nad potokiem
oparta o pień czułam jak strużka potu
spływa mi po plecach
widział mój palący wzrok
a gdy go schwytał
kochałam się z nim oczyma
Raz jeden mnie dotknął
w tłumie przypadkiem
gwałcąc moją duszę
odbierając mi oddech odszedł
jego imię znał tylko wiatr
ciepło dłoni zaś rzeka
a mnie zostały palące sny
Dobry Boże..
jednymi ustami przemów
nim on raz spojrzy na mnie
tysiąc razy popieląc
odejdę
nie zaznawszy jego smaku...