jego martwej twarzy
Bladych włosów
Nieżywością swą
opadajacych
Sinych rąk
w amen złożonych
co paciorki różanca
niemocą sciskają
Ani powiek czeluści
źrenic zamykających
Ani ust już na zawsze
Bezdzwięcznych
Niech przed oczyma
Staje on wciąż żywy
W cieniu leśnych
drzew tańczący
Co uśmiechem
Swym wciąż
Zbliża się i oddala
Z promieniem słońca
po twarzy skaczącym.
Niech pamięć
Uchwyci tylko
Miejsca ulubione
Wspólne w niebo
Wpatrzenie
I serce dobre
Zostawione.