jest chłodniej wieje wiatr
liście spadają z drzew
i cicho jakoś tak
wieczorne latarnie płoną
błyskają deszczu krople
i ziemia pod butami
wyznacza ślady mokre
idę i patrzę przez
okulary zmoczone
z półmroku wyszedł jeż
i poszedł w swoją stronę
już chyba tak ma być
że przyroda zamiera
przysposabia do zimy
co wiele tak zabiera
życie się ukrywa
i szykuje do snu
a niebo granatowe
wciąż cicho szepce mu
że prawa niewzruszone
że od początku w sumie
a dlaczego tak jest
nie potrafię zrozumieć