W tętnie oddechu<br />
rytmie żył płynących<br />
rysuje cię konturem ciała<br />
granicą ust nad skronią<br />
wytyczam twą drogę<br />
na wyciągniecie rąk<br />
<br />
o kapryśnym niebie<br />
i krętych ścieżkach motyli w zastygłych już bliznach<br />
i o tych, co umierają wielokrotnie<br />
opowiem ci<br />
<br />
chodź,<br />
pokażę ci jak zmartwychwstaje<br />
<br />