Przechodził tędy&#8230;i milczał jak głaz na ścieżce nagie drzewo bez liści i cienia&#8230;<br />
Przed nim ukłon zwiewnych chwil i pytania w kroplach snu&#8230;<br />
Ludzka ręka w szczęściu jak kolce zostawia swe cisze ślady jakby omyliwszy się poraz ostatni[&#8230;]<br />
Każdy w sobie niesie takie zatopione dzieła i porażki rodzące się na wymarłych szczątkach życia<br />
Dawni przodkowie w innej szacie i na piedestale dobra nieśli swe zwiastuny&#8230;<br />
Dziś prorocki śmiech uporczywie zaślepia sterowane życiem umysły<br />
Kręte malowidła zagadka na tle i niskie niebo chyli się ku nienawiści serc ludzkich&#8230;<br />
Kamienna twarz śmiech ubogi co dnia i płaczące oczy[&#8230;]<br />
Weszliśmy w jaskinie półmroku której powietrzem są głosy Umarłych i znaki jakby świętym graalem otarte[&#8230;]<br />
Ciemność stała przed nami i zamknął się grot&#8230;<br />
Lecz zapłakał tylko ten którego nie było wśród nas&#8230;