Zżądliwym chałubi się mianem<br />
Okryta niewinnym przysmakiem a dziwacznym przebraniem<br />
Nadchodzi spoczywa po czym kolejnym kłamstwem zadziwia<br />
Dniami ostudza wszelką niecnotę zaś nocą przebiera lisią ochotę<br />
Ozłociwszy jej mniemanne zasługi pokładasz w przyziemność zacne posługi<br />
Zabiera ten czas i przynosi niezbytek na niewiele zdał się ten chwytek<br />
Nie spamiętał gdziem ją widział wszak oczy swe wysilał<br />
I nędzną chałubę nań marudzę jak brak sił na te mylne słowa<br />
Twarz nisko uchylona a stara blada we dnie rozbawiona<br />
Przełam te chore nawyki idż napomnij te wątłe wybryki<br />
A w pożegnaniu na ile zda się wać panu<br />
Ukołysać przewrotną istotę a wnet potem wszak rozbudzić urodziwą zalotę&#8230;<br />