Dziwnie to zaprawdę umyśliłeś sobie!
Ludzkie nadzieje składasz na ołtarzu
Wraz z pochowaniem istot boskich w grobie…
Zjawiłeś się nocą, gdy ziemia pachniała
Akompaniowały owady w koronach
Każda istota do życia się rwała
Zanurzał się człowiek w pracy swojej plonach.
Zły wicher śmierci twarz Mu owionął
Urwały się Jego doczesne marzenia
Wraz z Nim dobytek ziemski prędko spłonął
Nadeszły chwile milczącego cierpienia.
Łzy niepewności, strachliwe czekanie
Powolne konanie wśród duchów migoczących
Sprawiłeś nam długie, przejmujące łkanie
I wspomnień bolesnych wiele wciąż żyjących…