„Zrób to Kochanie, na co masz ochotę”
Liczysz, iż zetnę nim dla Ciebie kwiat dzikiej róży.
Zamykasz oczy czekając na pocałunek.
Przecinam Ci delikatnie krtań.
Tryska krew tak czule zalewając mą twarz.
Wbijam czubek ostrza w nasadę Twego oka
Wydłubuję je, odcinam żyłkę, chowam do kieszeni
Zawsze mi się podobały, brązowe, uśmiechnięte, radosne.
Padasz na ziemię, leżysz nie ruchomo.
Całuję namiętne Twe jeszcze ciepłe usta.
Wycieram nóż o Twój policzek rozcinając go.
Wchodzę do domu.
Rodzice śpią w sypialni.
Zdejmuję ze ściany miecz wiszący tam odkąd pamiętam.
Nadal jest ostry, ma takie piękne znaczenia.
Czas na Was moi Kochani.
Otwieram cicho drzwi, nachylam się nad Tobą mamo.
Jeden ruch, przebija Twój brzuch.
Nie budź się Ojcze.
Teraz Twoja kolej, śpij spokojnie.
Wasze ciała leżą koło siebie.
Sięgam po ręczną piłę, leżącą na stoliku.
Obcinam wam głowy, powoli tak by was nie zbudzić
Słyszycie jak pięknie gra Beethoven.?.
Przygotowuję obiad, zjemy go wszyscy razem.
Będzie Wam smakował.
Tak pięknie wyglądacie, gdy wasze głowy
są ustawione w rzędzie.
Kocham Was, wiecie o tym.
Zasiadam do posiłku.
Dlaczego nie jecie.?.
Czyżbym zrobił coś źle.?.
Kocham Was Rodzicie
I Ciebie także Skarbie.