Ja.
Codziennie.
A kto ze mnie?
Nie żartuj ze mnie.
Nie kpij wietrze porywisty.
Bo zaczynam brać życie za żart.
I tylko szmer chodników.
I tylko szydzą autobusów szyby.
I entuzjazm z oczu budynków
Spływa na ulicę,
po której idę.
Mściwe serce wciąż bije.
A usta zdolne ripostą soczystą
poczęstować spragniony świat.
I wystawia mnie na próbę.
Podołam.
Ja się tak łatwo nie poddam.
Życie.