Za szczenięcych lat,
kiedy jeszcze torebki maziowe na to pozwalały,
byłem w stanie zaspokoić ją jednym palcem.
Teraz kupuję kurze łapki.
Niech myślą, że to na niedzielny rosół,
a ja, dyskretnie za drzwiami lodówki,
daję jej satysfakcję.
I teraz znowu czuję, jak oddaje się demonom.
Czas się podrapać.