Gdy zostają puste ściany
Oddychać jedynie lękiem we własnym cieniu
W głowie mrok a w sercu popiół
Kiedy sam on samotnością tak zalany
Świat
Bo potrzebne wciąż jest opium
Ciągle tonąc w krwi i winie
Każdym snem od wtedy znak
Wciąż nie umieć zapominać
Szukać wyjścia w śmierci linie
Spadać wciąż w dłonie ciemności bezdennej
Zimny taniec zmysłów wytrzymać
Gdy spojrzenia wciąż z litości
Przyjąć wygląd łzy foremnej
Bez wyjścia w strachu tonąc
Szukać empatii w nazbyt szykownej miłości
I wciąż dusić we wspomnieniach
Okrywając się złem-Tobą