i w dodatku rymowany? - na to już ja nie poradzę,
że wolicie bardziej białe bez morału i bez puenty,
takie których zrozumienia rozmywają się zakręty
Nie obchodzi mnie to wcale!, ja tu panem pióro trzymam
znudzę jeszcze Wam się nie raz nim nastanie długa zima
ale zanim to nastąpi trochę prawdy tu wywalę
bym nie musiał głową tłuc w mur w bezsilności albo szale
wiele od Was nie wymagam, więcej niż czytania tego
już się o to postarałem by domysłów tu nie szukać
prosta mowa i wkurw pewny może was nauczy czegoś
choć nauka tu nie o tym by zrozumieć czym jest sztuka
dziś odbiorę ci tik-taki kolegów co również tworzą
koleżanek śmiech-zabawy jako takiej marnej sławy
czytaj teraz wymiociny co mym pluciem słów skażone
i dowodem wielkiej drwiny alzheimerem zarażone
więc doznajcie czym poezja jako taką tu stosuję
nie udając wszak poety słowa wiążę i rymuję
za to Wasze rzesze wielkie plącząc słowa po kryjomu
wiążą w pęki marne chrusty niczym żer znosząc do domu
gniją przez to wszystkie liście, odór zewsząd i swąd czuć
cóż! nadrobi to wydawca, okładkami wesprze chuć
podrasuje, i w kolory co dla oka są ważniejsze
skryją wnioski - których nie ma, i treści najprzeróżniejsze
Wiersze białe bez zasady tak jak leci w mig tworzycie
dla Was proza dzisiaj wierszem, każdy mądry jak myśliciel
otumania, brednią cedzi /kto was uczył dzieła tego?!/,
skoro sami się zowiecie krzycząc dumnie - Jam Poetą
Lecz czym pointa, morał wzniosły, co wskazywać drogi umie?
tego już nie sposób wskrzesić, to już mało kto rozumie,
bo to sprawa pomyślunku, /więcej powiem!/ - i natchnienia
nie błąkania wśród słowników, lecz swej duszy otworzenia
wasze dzieła ciężkiej mowy istną stały się zakałą
wy obłudy słów ojcowie, zwyrodniałej myśli matki
słowa jak bękarty Wasze osaczają a nie mruczą
pożarły już dawno cnoty teraz bredni tylko uczą
odwracacie psa ogonem, ością stoi wam wisiorek
teraz innych czcicie bogów, dzisiaj pinda i rozporek
rządzi światem wyobrażeń, męskich przygód, prowokacji
kto nie umie mówić - Veto!, nikim dla was, choćby rację
...miał i mówił co go boli -/jak ja teraz - toć rymuję/
w tych tu rymach ból swój skrywam, dalej milczeć już nie umiem
dłużej tego nie wytrzymam, bo gdzie sensu prawdy nie ma
nie pomogą tomy wierszy elaborat ni poemat
Teraz powiem wam otwarcie, co myślicie to chromolę
dość widziałem szponem waszym wszech połaci zryte pole
jak te dziki się miotacie rycząc tylko czyj tors szerszy
i uwagę wciąż zajmuje przepychanka kto tu pierwszy
zewsząd złażą same mole żądne wrażeń i poemy
gdy tymczasem gwałcąc muzę, tworząc grafy i golemy
dzieła wielkie bez "jaj", farszu /dziwne!, że wciąż macie rację/
gubiąc sedno już na wstępie, w tyłku mając inwokację
pisząc to co ślina niesie jak przygodę przypadkową
lecz nie zjawi się tu książę i nie ruszy za was głową,
bo gdy sami to widzicie - na cóż ściemy, udawanie?!
już dawno nikogo grzeją wasze brednie i staranie
Dziś pospólstwo fakty woli, nie dla plebsu poematy
wy tworzycie krój fasony gdy ciuch w modzie proste szaty
co najwyżej wymiociny które nazywacie wierszem
wydrukują na papierze który ujrzy miejsca głębsze
Na tym koniec słów wykładu, krótką pamięć przecież macie
nie pojmiecie tego nigdy bo zbyt ciasne wasze gacie
by pomieścić kupę całą -/wasza sprawa - problem mój/
lecz nie zniosę nigdy tego by pod krzyże rzucać gnój
***
Teraz pointa, morał będzie co wskazywać drogi umie
wszystko można łatwo wskrzesić jeśli tylko się rozumie
a co sprawą pomyślunku częściej bywa doświadczenia
często przeżyć bujnych wzniosłych
czasem tak jak tu wnerwienia