Z ran wypłynęły radość, śmiech i urok,
W ciele pozostał zaśniedziały smutek
Do utraty sił.
Smutek, który boli jak pejcz na plecach.
który kłuje jak cierń na głowie
I żal, który śmieje się ze mnie,
Jak ci wszyscy wokół.
Obłudnicy!
Ja też...
Ja też jestem obłudnikiem.
Ta śmierć nikogo nie zaskoczyła.
Ta śmierć była do przewidzenia.
Śmierć powolna i bolesna, jak
Krzywdy, które wyrządziłem.
Czerwona, jak krew, która obmywa twarz
Demona kłamstwa i ułudy,
Stojącego pod krzyżem i śmiejącego się ze mnie.
Śmierć przychodzi z Hadesu.
Zahacza kosę o nogę i ucina ją.
Zabiera mnie ze świata, kawałek po kawałku.
Zrobi ze mnie niewolnika
U swego tronu.
Przykuje mnie łańcuchem
I każe całować się po bladych stopach,
Spluwając na pocięte śmiechem plecy.
Przybiłem do krzyża umysł, myśli i emocje.
Zamieniły się w słabości, grzechy, zaniedbania.
Wylała się z nich smoła zapomnienia.
Zalała moje poćwiartowane ciało,
leżące na ziemi.
I moją duszę przykutą do tronu Śmierci.
Czuję się jak Kaj -
Nie wiem co jest prawdziwe.