W dzień samotności
tak chciany i jasno przejrzysty
pocztówka dawno minęła wybrzeże
Znów zacznę tęsknic
i znów te łzy które opadają
Niebo nabrało chmur brzydkich
Czekam na tęczę a cóż może się choć przyśni
Uciekłam od ściany której wszyscy się podpierali
bezlik tych ciężkich oddechów
w sekundzie proszę
o linię w umiarze mimo to ciężko i czasem się marzę
kiś czereśni wpadła do ręki
Ziem subtelnie do gardła wprowadzę
Przełknę z śliną gorzką która karze
Jutro zasnę nad wodą w tym stawie
A dziś w kącie i mokrej trawie