I ze ścieżek, po których niegdyś błądzono
Zbieram smutek pożółkłych liści i kwiatów
Tak niewiele mogę ofiarować minionemu latu...
Otulam się w delikatny szal melancholii
W tęsknotę za barwami kwitnących magnolii
Za koncertem witającego poranek gaju
Za odpoczynkiem nad brzegiem ruczaju
To wszystko odeszło, pozostały mi wspomnienia
I samotność pośród drzew zdradzonych kwilenia
Dziś tylko ściółka okryta złocistym kobiercem
Najmniej zziębnięta jest w tej leśnej rozterce
I ja też kroczę ku jesieni po cichutku
Pośród wschodzącej szarości i smutku
Szukam pocieszenia i nadziei kropelki,
Która jak poranna rosa zmyje żal wszelki
Dokąd zajdę tą drogą w jesiennym zmierzchu
Na przekór wiatrom i mroźnemu powietrzu?