pętla czasu przylgnęła do gardła
jak sierść szczeniaka
co była na języku
kiedyś oczy płonęły do siebie
serce drżało jak skrzydła kolibra
dzień wybuchał kolorami
każdy kwiat miał swoje imię
ona – piękna zagłada
on – potulny banita
z ich obiecanej doliny
pozostały tylko bagna melancholii