dotykanie się, patrzenie - gapienie się na siebie
bez sensu a z rozdziawionymi gęby?
Gdzie radosne poświęcenie,
nieodparte pragnienie zrobienia czegokolwiek
byle wyłołało uśmiech i radość
w oczach najmilszej osoby na Świecie?
A gdzie ukojenie płynące z jedzenia
z tego samego talerza starej jajecznicy
z poniedziałku w środę z pyszczkiem
rozciągniętym zakalcowatym uśmiechem?
Gdzie wspólne bąki pod kołdrą
i złażone skarpetki połamane o wannę
co nie przeszkadzają nikomu i buty w lodówce?
Są i przecie takie miejsca
których oczy żadne nie widziały
tylko te ukochanego, ukochanej,
bo samemu tam nawet zaglągnąć oj trudno..
.A gdzież odpowiedzialnośc
za drugiego ukochanego człowieka?
Gdzie aspiryna czy permen życzliwie
niesiony z tacy nie uroniwszy nic a nic?
Łoskot serca co wali niby Helena w dzwon Zygiego?
Wszystkie spacery i drzewa obtulone,
listy miłosne i wyznania prawdziwe,
obskrobane scyzorem ławki i lampy w parkach,
zdarte gardła pod balkonem i wszystkie ścięte kwiaty,
wszystkie pola namiotowe
i górskie schroniska, hotele przydrożne...
Te zmarznięte dłonie
co na przystanku chuchane w gorączce,
te myśli co jak do pożaru jadą ino w jednę stronę,
zawiniątka prezentów
co obmyślane i polerowane uczuciem wręczone
lśnią w oczach pięknie tak ukochanej...
Wreszcie tęsknoto, pocałunku duszy odległej,
karmiona wspomnieniem i ostatnim zapachem,
niezbędniku kochanków i oddanych sobie ludzi...
czy to wszystko się da na zera i jedynki nawyprzemienić?
Zdoła kto tu taki???
Przenigdy...
z listów do M.