powiedział, że moja skóra to też płótno i że nie zna
zwierzęcia o tak miękkim brzuchu jak mój. mówił,
jeśli kochasz mnie tak, mówił, jak zwykłaś
śnić o każdym kochaniu,
zostań obiciem kanapy na której będziemy się kochać
siedem razy w tygodniu.
bądź moimi butami, bym mógł ustrzec stopy
od żywiołów i pęcherzy. zostań nawet torbą
w której wiersze mógłbym trzymać
lub czarną rękawicą,
niewolnicą małej, krzywej dłoni.
dzisiaj w nocy odwiedził mnie pan andrzej bursa,
a moje usta milczą. oczy
nie patrzą, nie śmieją się, nie gryzą go nawet.
dwa piętra dalej mężczyzna - męczennik na
kobiecie - zakonnicy znalazł posłanie i westchnął,
westchnął bardzo ciężko.
odszedł.