płynąc słowami do swojej Itaki
wsłuchując się w szum bezkresnego morza,
gdzie zaświergoczą przelatujące ptaki.
Są wśród nich feniksy ptaki namiętności,
ich łzy potrafią skruszyć nawet skałę,
lecząc rany na ciele i duszy
otworzyć w sercu zaryglowaną bramę.
A ja unoszę się niczym liść na wietrze
darem wolności jak Ikar przed lotem
otumaniony tęczą rożnych doznań
nie chciałbym nigdy wracać z powrotem.
W końcu dotarłem do końca podróży,
Przybiłem do brzegu ruszając na wzgórze
Targany jakimś wewnętrznym pragnieniem
Trafiłem na rozszalałą burzę.
I wtem, nagle, całkiem bez litości
niewidzialna ręka strąca mnie ku Ziemi,
różdżką przeznaczenia nakreślając drogę
odciągając mnie od wyśnionej Nirwany.