w swoim uśmiechu
chłodem przykrył cień
bez tego pośpiechu
co rusz się potykał
stawiał wciąż pytania
gniewem wybuchał
gdy przyszły rozstania
balonem się bawił
w usta prawdy wkładał
w błękicie moczył palce
kochać nie przestawał
z zapisu nie wynika
karta wciąż otwarta
przyłóż do kamienia dłoń
dusza tego warta