marszczą się w zimnej toni
blisko ciemnych chmur
burzę święty spokój
z błahego powodu
zupa wcale nie jest za słona
słowa jak żołnierz na bagnety
klują na długo potem
gdy zapadnie zmierzch
nadal bolą
odbijają się echem w sercu
w nierównych odstępach
straconego czasu