rozdarł myśli na pół,
spokojnie jak walczyk wbił się w serce,
zanucił pieśń lodu,
ogniem rozpalił zmysły,
porwał puls jedną z tych melodii,
mamiących jak opium,
murujących ruchy,
zabijających wolną wolę,
składających podpis na epitafium własnych cnót,
jej niewinność hipnotyzuje,
woła jak źrebie pragnące odnaleźć matczyną miłość
a słowa cytują się same
żegnaj i witaj
o blada toni
w łamiącej się sukni wody
dzika różo przeznaczonych nam dni
imię me wspomnij
nim noc je zapomni
mnie śnij