nagość z taktem w trawie piszczy
plącze, więzi wrzące dłonie
woń konwalii świeżych chłonie
z dala zgiełku , swądu tłumu
pośród tchnienia pól i szumu
zgrabnie miedze tnie niewiasta
woń wilgotną snuje
basta
w hojnym sadzie pośród malin
gdzie iluzją zapach spalin
płyną lepkim wodospadem
zmysły w zwinnym brną układzie
w dzikich gąszczy cichym raju
na polany leśnej skraju
Cud się stał- zielone tchnienie
promień słońca
ukojenie