diamentem słońce świeciło
cudnie przed wieczorem
jeszcze granicy nie przekroczyłeś
na odległość burzę słyszałam
grzmoty walące błyskawice
z przodu i z tyłu w ogniu stawały
dalej jechać nie pozwalały
jedynie ty wiesz że u mnie
słońce ogniste było w tęczy
płonęło jak dojrzała wiśnia
oślepiając wzrok szklanym odbiciem
dając w pokoju światło bielsze od żarówki
wieczorem zapłonęła gwiazda
najpiękniejsza jak karmazynowa piękność
odgradzając ciemną pustynię
dając jasności blask przez całą noc
a rankiem deszcz majowy
dla ochłody po upalnym dniu
znów słońce świeci
lecz nie wszystkim
szczęście pisane jest...