I wciąż się wpatruję,
w to odbicie słońca...
A może spróbuję,
odnaleźć łyk końca?
Głosem cię wołam...
Jeziorko faluje,
od łkań i zdrad pełne.
Ktoś księżyc maluje,
wplatając weń wełnę.
Pamięcią cię wołam...
Bo jeszcze pamiętam,
gdy stałeś przy brzegu.
Ta pełnia tak piękna,
niczym kula śniegu.
Tak cię wołałam,
lecz krtań się zerwała,
struna chrypiała,
imię zapomniała.