odeszła zwabiona przysięgą
zapachem konwalii na bezdrożach uczuć
znalazła bardziej potrzebujących
widzę ich samotnych
z ustami przy szybie
w szpitalach z duszą u wezgłowia łóżka
patrzy oczami sierot
żołnierzy przysypanych ziemią
idę za nią jak cień
unoszę ręce niczym skrzydła
noc gasi płomienie zapałek
gdy staram się rozpoznać jej ślady
na twarzach mijanych ludzi