jak zatopiony lodowiec
po czubek chorobliwej bieli
gdy mrugnę staje się od nowa
jak zepsuty neon
uśmiecha się różowo
pod strzechą myśli
wiję gniazdo
pod nowe przekonania
trzymam przy ustach papierową serwetkę
pod stołem wyłamane palce
życie jak oswojone zwierzę
już nie warczy na mnie
gdy podaję dłonie
poznaczone bliznami